Zazwyczaj wieczory są dla mnie czasem rytuałów — tych cielesnych i tych duchowych. Lubię wtedy odpoczywać w ciszy, z kieliszkiem czerwonego wina w dłoni i miękkim blaskiem lampy rzucającym złote refleksy na czarne lakierowane meble. W takich chwilach szukam nie bodźców, ale treści. Czegoś, co poruszy moje wnętrze — nie tylko zmysłowe, ale też intelektualne. I właśnie tak trafiłam na bloga, który mnie zaskoczył, porwał i — nie boję się tego słowa — urzekł.
Mowa o https://blog.dominacja.org.
Rzadko spotykana autentyczność
Jest wiele miejsc w sieci, które próbują mówić o BDSM. Dużo z nich sprowadza nasz świat do efektownych obrazków i powierzchownych poradników. Mało które naprawdę rozumieją głębię, duchowość, odpowiedzialność i intymność dominacji.
Ten blog jest inny.
Zaciekawił mnie od pierwszego wpisu. Prawdziwy, surowy w najlepszym tego słowa znaczeniu. Bez sztucznego połysku, bez banałów. Słowa płyną z doświadczenia. Każdy tekst jest przemyślany, szczery, pełen pasji, ale też pokory. To nie jest blog dla ludzi, którzy chcą „tylko spróbować czegoś ostrzejszego w łóżku”. To przestrzeń dla tych, którzy rozumieją, że dominacja to wybór życiowy. Ścieżka. Sztuka.