Refleksje po sesji z Nią
Leżę na łóżku. Od godziny. Może dwóch.
Nie wiem. Czas się rozlał, jakby ktoś rozpuścił go w ciepłej wodzie.
Patrzę w sufit, ale go nie widzę.
Widzę Jej obcas.
Widzę Jej spojrzenie, kiedy patrzyła na mnie jak na coś... potrzebnego.
Nieistotnego, ale użytecznego. Jak krzesło. Jak cisza. Jak funkcja.
I to było... piękne?
Nie wiem.
To nie bolało tak, jak się spodziewałem
Kiedy mówiłem Jej, że chcę tramplingu, miałem przed oczami jedno: ból.
Fizyczny, klarowny, konkret.
Ciężar. Ucisk. Może nawet siniaki.
Ale to, co dostałem… to była cisza.
Zawieszenie.
Nie mogłem myśleć, gdy stała mi na piersi. Nie z bólu.
Z... braku. Jakby coś zostało wyłączone. Jakby wyciągnęła mi kabel z kontaktu.